Wednesday 3 February 2010

Półgeometryczne półżarty

Niczym już nie dziwią wystawy organizowane w domach, mieszkaniach, opuszczonych piwnicach. Tym razem przestrzeń może zaskoczyć. Nie ma przejść, korytarzy i święta sztuki na końcu podróży. Otwierają się drzwi nowoczesnego budynku. Wita nas portier i pierwsze obrazy z wystawy Waldemara Petryka „dessin semigeometrique”. Pomimo zastrzeżeń artysty o swojej niemalarskości bardzo malarskie prace zawieszone zostały w hollu nowoczesnego apartamentowca przy ulicy Bukowskiej.
Zaczynamy od kilku obrazów „patriotycznych” -Wisła rzeka polska .Widać delikatny i subtelny dowcip artysty, na tyle delikatny, że gubi się w nim potencjał pracy. Nie mówię tu o politycznej bezpośredniości, której tak wystrzega się Petryk (co zresztą wydaje mi się bardzo kuszące), ale o małym potencjale pracy- niby to zaangażowanej, niby nie, niby politycznej, niby dowcipnej, a przy okazji ani jednej, ani drugiej. Dalej czeka nas wybór, najpierw w prawo czy w lewo? Ja bez związku z poglądami politycznymi skierowałem się na prawo.


Pierwsza i bardzo estetyzująca, a z drugiej strony ciekawa praca z cyklu „Dessin Semigeometruqe”. Sam artysta tłumaczył ją zgodnie z tytułem jako półgeometrykę. Rysowane i malowane na papierze na którym wytłoczono wzór. Prace to ciekawa gra z geometrią i jej granicami, przejściem geometrii. Wykreślane wręcz techniczne geometryczne szkice w pewnym momencie się urywają , tracą swoją pełną geometryczność, przełamuje je niegeometryczność, kolor, abstrakcja biegunowo inna. Kolejna praca i kontynuacja podjętej myśli, perforowana kartka i wielokolorowe pionowe rozedrgane pociągnięcia pędzla. Bardzo ciekawe, ale do pewnego momentu, bo po dziesiątej pracy zacząłem przyglądać się już tylko kolejnym ekspozycjom tego samego tematu- penetracja tematu utknęła gdzieś na trzeciej pracy.
Omijam tłumek gości, podejrzewam starych bywalców galerii -sądząc po wieku. Jestem na lewej burcie wystawy. Pierwsza praca i smutna myśl że jestem na wystawie dinozaura delikatnych abstrakcji. Na szczęście z każdą pracą ta myśl oddalała się ode mnie. Małe formaty prac, zresztą zbliżone do prac z semigeoetrycznego cyklu to popis wszelakich form od akwareli przez kolaż po asamblaż. Pomysłem na prace były „wycieczki innych osób”, jak mówi artysta. Cytatami z tych wycieczek są przedmioty przywiezione przez wycieczkowiczów i fragmenty ich wspomnień. Artysta w zdecydowanie żartobliwy sposób rozprawia się z tematem wycieczek zabarwiając je dodatkowo politycznymi i historycznymi aluzjami. Tak na jednej z prac pojawiają się rozmawiający z sobą Napoleon i Gorbaczow, na innej cytat z podróży ,podejrzewam na wschód, gdzie ”tata był już tak zmęczony że dał wyprzedzić się jednemu Ukraińcowi” . O ile niektóre dowcipy kojarzą mi się z gimnazjalnymi gierkami słownymi i ich żart wprawiał mnie w zakłopotanie, to cały cykl jest bardzo różnorodny zarówno pod względem formy jak i potraktowania tematu- powoduje to, że całość ogląda się bardzo dobrze i z zaciekawieniem aż do ostatniej pracy.


Całe wydarzenie w dość sielankowo przyjacielski nastrój uraczyli zamaskowani (czym chyba jako grupa artystyczna się podpisali) kolędnicy. Zbierający datki a nie kolędujący (choć może to i dobrze, kiedy przypominam sobie tych niezamaskowanych którzy śpiewać próbują). Akcja zabawna i pomysłowa, ale jaki jest jej związek z wystawą? Okres kolęd, performerskie inklinacje Petryka, czy wykonana przez niego rybka-skarbonka? Nie wiem.


Ciężko oceniać twórczość kogoś znacznie starszego od siebie, zwłaszcza gdy do wystawy nie jest się do końca przekonanym. Trzy pomysły, jeden spalony na panewce, drugi trochę rozwlekły ale z założenia bardzo ciekawy i trzeci rekompensujący wcześniejsze rozczarowania. Wystawa plasuje się raczej na uboczu głównego szlaku artystycznego, warto zobaczyć ją jeśli nie poszukujemy wielkiej rewolucji w sztuce i mamy ochotę na trochę relaksu w galerii.

No comments:

Post a Comment