Tuesday 23 February 2010

Pan JareXma

Zacznijmy od tego, że idąc do Viura mamy niepowtarzalną okazję przejść przez instalacje Mirosława Bałki „How it is”. Długi ciemny korytarz, w którym nasze zmysły zaczynają działać w trybie sound on view off. Z tym że mamy tu jeszcze dodatkowe urozmaicenie w postaci schodów na pierwsze piętro gdzie mieści się przybytek street artu. Wchodzę, widzę kilku ludzi, rzut oka w prawo i oto jest pan Jarema i jego artystyczna produkcja. Olbrzymia czarnobiała praca, wyklejana z papieru połączona z zainstalowanymi neonami. Tym razem całkowite zaskoczenie, bo Viurowa wzmianka była lakoniczną wicią, czas miejsce i główny bohater.
Gdyby spojrzeć nieuważnie można by pomyśleć Hiro wrócił na ściany Viura ( o ile z wcześniej z nich zszedł). Pomimo dość wyraźnego wspólnego mianownika wielki monochrom Jaremy jest pracą całkowicie odmienną od styczniowej prezentacji wrocławskiego artysty. Wielkie czarnobiałe płaty papieru znów tworzą abstrakcyjną kompozycję i tym razem zapowiada się mocno psychodeliczna wystawa . Jarema zastosował bardzo ciekawy zestaw drukowanych sampli. Tym razem duże kawałki papieru wciągają bardziej jako różnoraka tkanka form niż puzzle rebusy, które odczytujemy zbliżając się i oddalając. Przypomina to poprzecierane, przepalone fragmenty materiałów, filmów fotograficznych, ogólnie materie lekko zdezelowaną. Podchodzę, zbliżam się, a z każdym krokiem abstrakcja wydaje się pogłębiać , przedłużone na boczne ściany dzieło osacza i wchłania. Tak znalazłem się w objęciach pracy stojąc twarzą w twarz z pokaźnym X-em , który tworzą dwa białe neony na niebieskim tle. Pod neonami duża wygięta w szyderczym uśmiechu twarz. Street artysta stworzył prace przedstawiającą wielką twarz, której X-spojrzenie albo wybucha albo wchłania otaczającą czarnobiałą przestrzeń. Nie wiemy, czy to twarz wsysa otoczenie czy otoczenie wyciąga z głowy to co w niej siedzi. Mnie wlep-kolaż wciągnął bez reszty. Swoją drogą, twarz tyleż szczerze co filuternie uśmiechnięta przypomina facjatę artysty i wygląda jak wielki autoportret.
Odwracam się plecami do wszechogarniającego spojrzenia, by spojrzeć na dwie prace na płótnie przygotowane przez Jaremę. Pierwsza z nich to nadrukowana na mocno wyświechtane płótno grafika znów przedzielona pionowym neonem. Druga praca przełamuje monochromatyczny klimat subtelnym błękitem. Znów widzimy plamę na kształt rozwałkowanego na płaszczyźnie globusa, a raczej jego fragmentu. Plama wydostaje się z niebiesko białego tła, tworzonego „z ręki” co świetnie pogłębia jeszcze kontrast z nadrukowanym szablonem. Na to wszystko Jarema nakłada gruby półprzezroczysty plus. Praca bardzo malarska silnie koresponduje z wiszącym nam cały czas na plecach wszechogarniającym spojrzeniem Xtwarzy.
W pracach Jaremy ważny w jest sam proces tworzenia dzieła. Powstaje ono według planu co pozwala pomimo vlepkowej formy, posługiwania się arkuszem papieru i klejem na szybkie streetowe działanie w przestrzeni miejskiej. Blisko w tym aspekcie Jaremie do street artystów posługujących się sprejem. W Viurze pokazał się jako mistrz wylepiania, który potrafi zachwycić doskonałą formą swoich dzieł i doprowadzić do stanu, który kojarzy mi się z nocnym słuchaniem Amona Tobina. W stan, który wywołuje tylko najlepszy artystyczny towar. Jeśli ktoś chce przekonać się na własnej skórze, zapraszam do Viura. Zwłaszcza, że naklejone na ścianę dzieło siłą rzeczy staje się jednorazowe i niepowtarzalne, aktualne tylko do kolejnej wystawy.

1 comment: