Tuesday 23 March 2010

"Nie tam" w Galerii Leto.

„Fakty nie istnieją, istnieją tylko interpretacje” aforyzm z cyklu „licealna filozofia” jest chyba trafnym wprowadzeniem do wystawy „Nie tam”. Prezentacja prac Honzy Zamojskiego i Miksa Mitrevicsa w Galerii Leto bierze za rogi temat dokumentacji, interpretacji, tego co z przeszłości zostaje przemycone do teraźniejszości. Wystawa to dwie opowieści o dwóch pamięciach i ich dokumentowaniu. O co dokładnie pytają i o czym mówią artyści?
Wchodząc do galerii słyszymy równomierny takt przerzucanych slajdów. To pierwsze „super” tej wystawy, bo rzadko zdarza nam się oglądać tak prezentowane, analogowe fotografie. Cyfrowa jakość gubi gdzieś kolory, które oddaje slajd, poza tym taki rzutnik to dla wielu wycieczka w przeszłość sama w sobie. Dla mnie rodzinne oglądanie zdjęć na ścianie było cotygodniowym rytuałem do czasu kiedy, w akcie sprzeciwu, nie rozniosłem pluszowym misiem rzutnika. Stworzona na potrzeby wystawy ściana zasłania drzwi do siedziby sztabu generalnego galerii. Na ścianie zostały powieszone dwa drewniane ekrany, na których wyświetlane są slajdy. Faktura desek i ich kolor powoduje, że slajdy nabierają lekko archaicznego charakteru, jakby wyjęte z klasera babci . Jeden z rzutników prezentuje osiemdziesiąt jeden fotografii z podróży babci Honzy Zamojskiego na Bliski Wschód i do Indii. Równolegle na drugim ekranie wyświetlane są fragmenty dziennika pokładowego matki chrzestnej statku o wdzięcznej nazwie „Konin” prowadzonego w trakcie tych podróży. „Nieartystyczne” fotografie dokumentują to, co wydarzyło się w trakcie podróży. Napisy z początku mogą wydawać się tekstem dodanym do fotografii. Dopiero po chwili zauważamy, że nie ma żadnej relacji pomiędzy fotografiami a cytatami. To nie dokument i jego interpretacja, a jeśli interpretacja to za każdym razem inna, stawiająca obraz każdorazowo w innej sytuacji. Czy te fotografie dokument i czy dokument to nie interpretacja? Zdjęcia są wybranym , fragmentarycznym zapisem rzeczywistości, mniej lub bardziej kontrolowanym, w zależności od chęci i umiejętności świadomy wybór, tego co chcemy fotografować i tego co uważamy za nieistotne, nie fotografowane, ta selekcja jest chyba najbardziej subiektywną interpretacją rzeczywistości. Honza zderza tu pozorną dokumentację z pozorną interpretacją. Obie niepewne, wieloznaczne.
Miks Mitrevics zaprezentował na wystawie swoją prace „Forgotten Moments” Kilkadziesiąt fotografii przypominających te wykonywane Polaroidami. Wszystkie zdjęcia są lekko wyblakłe, spowite mgiełką. Czasem precyzyjnie zakomponowane i wykadrowane, czasem jakby przypadkowe, strzelane z biodra , porozklejane są po ścianie w porządku od świtu do nocy. Nie jest to jednak jeden dzień a trzy miesiące świtów, dni , nocy. Klatki z tytułowymi momentami uchwycone przez Mitrevicsa podwiewane przez wentylator powodują że chwile wydają się być jeszcze bardziej ulotne. Wygląda to trochę jak niesforne fotografie, które wypadają z klasera. Chcąc nie chcąc podnosimy je i w jednym momencie przypominamy sobie fragment naszej własnej historii . Fotografie układają się w różne zbiory, czasem kilka zlepionych jest w jednym ciągu, czasem to tylko pojedyncze mignięcia. We wspomnienia wkrada się niepamięć, biała ściana, która oddziela fotografie, momenty, których nie jesteśmy już w stanie sobie przypomnieć, momenty których nie zarejestrowaliśmy. Łotewski artysta w bardzo ciekawej formie przedstawia mechanizmy pamięci i tego jak archiwum naszego umysłu jest wykorzystywane. Przypadkowe nie jest to co zapamiętaliśmy a to co staramy sobie przypomnieć.
Wystawa kreśli nam dwie wizje pamięci. Zbiorową, która zostaje nam przekazana. Rodzinny klaser, który odziedziczyliśmy po przodkach wraz z ich wspomnieniami, zasłyszanymi historiami. Druga pamięć to już nasz własny klaser, lekko wyblakły, niepełny. Fotografia dała nam możliwość zatrzymywania wybranych momentów z przeszłości. Czy jednak nie jest to kolejne archiwum zapominania? Miejsce, w które wrzucamy wspomnienia po to by zwolnić się z obowiązku zapamiętania ich. Wreszcie, czy zapamiętanie jednych i wyparcie drugich fragmentów nie jest interpretacją organiczną, bez której nie jesteśmy wstanie pojmować świata? Te pytania nasuwają się po zobaczeniu wystawy „Nie tam”. Bardzo ciekawa forma dzieł sprawia, że wystawa nie jest tylko suchą, wyliczoną dywagacją a przyjemnością patrzenia, która pobudza do refleksji.

No comments:

Post a Comment