Saturday 27 March 2010

Czarna skrzynka, czyli sztuka po katastrofie.




Czarna skrzynka, to z reguły bohater tych najgorszych wiadomości w mediach. To ona staje się jedynym świadectwem katastrof lotniczych, to w niej poszukujemy prawdy o konkretnym wydarzeniu. Czarna skrzynka to wreszcie paradoksalny przedmiot, nie tylko dlatego z tego powodu, że mimo czerni w nazwie jest pomarańczowa, ale przede wszystkim dlatego, że chociaż ma nam dostarczać informacji, często ukrywa, zaciera je w szumach, trzaskach. Ten przydługawy wstęp nie jest oczywiście popisem mojej wątpliwej wiedzy z zakresu inżynierii lotnictwa. W ubiegłym tygodniu miał miejsce wernisaż wystawy Bianki Rolando ”Czarna Skrzynka”. Czym dla Bianki jest to tajemnicze urządzenie?
Wystawa artystki w Galerii Foksal to, z racji warunków lokalowych, kameralna prezentacja. Wchodząc na wystawę miałem wrażenie, że wchodzę do tytułowej czarnej skrzynki (tym razem idealnej, obowiązkowo czarnej skrzynki). Oddzielona kotarą od pozostałych, sala z lightboxami Bianki sama w sobie tworzy magiczną atmosferę ciemni, w której jedynymi jasnymi punktami są podświetlane prace.
Lightboxy w pierwszym spojrzeniu wprawiają w zakłopotanie. Sprawiają wrażenie popsutych, popękanych. Zaraz potem dostrzegamy wielowarstwową konstrukcje obrazu. Zdjęcia, na których umieszczone są napisy, które znów przysłonięte są tu i ówdzie czarnymi plamami. Wszystko pokryte jest spękaniami. Lightboxy wyglądają jak zatarte, zaniedbane obrazy, które spadły z wysokości, potłukły się, popękały. Najgłębszą warstwę stanowią zdjęcia, rozmyte, prawie nieczytelne, pozostawiające tylko zarys tego co przedstawiały. Gdzieś, bardziej na zasadzie skojarzeń, przewija się motyw miasta a raczej ulicznego widoku. Na fotografiach nadpisane są teksty, o ile to możliwe, jeszcze bardziej nieczytelne. Już od autorki dowiedziałem się, że to fragmenty jej wierszy i prozy. Najdziwniejszą chyba warstwą są czarne plamy, przypominające rozlany tusz, zamazane płaszczyzny lightboxa. Zupełnie niespodziewanie zalewają fragmenty tekstów i obrazu, często w miejscach, których bylibyśmy bardzo ciekawi. Gdzieś zanika tekst, gubi się kompozycja zdjęcia, pozostają fragmenty. Czarne plamy kontrastują silnie ze światłem, które naświetla nam pewne elementy. Artystka perfekcyjnie gra światłem i cieniem, stawiając lampę to pod napisem, fragmentem zdjęcia lub …czarną plamą. To najdobitniej pokazuje działanie jej czarnej skrzynki, punktującej pojedyncze fragmenty całej narracji. Lightboxy wyglądają jak zatarte, zaniedbane obrazy, które spadły z wysokości, potłukły się, popękały.
Czarna skrzynka (jak lightbox) ukazuje nam fragmenty, by ukryć ich dalszy ciąg. Powoduje że całość staje się nieczytelna. Prace Bianki Rolando mówią nam o tej nieczytelności, nieprecyzyjności w obrębie dwóch języków. Jednym z nich jest ten, w którym przedstawiane są dzieła plastyczne. Rozmazany nieprecyzyjny, obnażający nie możność pełnej komunikacji z widzem za pomocą dzieł plastycznych. Drugi język odnosi się do języka mówionego , czy ściślej pisanego. Bianka, poza twórczością plastyczną, jest obiecującą pisarką i wystawa silnie odwołuje się do drugiej muzy, którą łapie artystka. Nasz język zdecydowanie nie jest metakomunikacyjny. Nie da się na ten konwencjonalny środek przełożyć wielu bodźców „nie do powiedzenia”, smaków uczuć, abstrakcyjnych refleksji. W obliczu tych, język staje się rozmyty, zatarty jak ten w czarnej skrzynce Bianki Roland.
Czarną skrzynką interesujemy się już po katastrofie. Czy dla tych samych powodów zainteresowała się nią artystka? Według mnie praca ta pokazuje to, co z języka sztuki pozostało po jej głośnych katastrofach. Ile z jej języka możemy odczytać, ile zabrać a ile pozostanie dla nas tajemnicą. Znajdujemy się w sytuacji, w której ciężko o porozumienie, bo każdy sposób jest zawodny. Bianka nie zadaje pytania, nie daje odpowiedzi. Bianka pozostawia nas w sytuacji, w której sami chcemy o te pozostałości pytać. Żeby te pytania zadać, trzeba najpierw wybrać się na ulicę Foksal, do czego zachęcam.

No comments:

Post a Comment