
Fangor po 5 latach wraca do galerii Atak. Wcześniejsza wystawa to cykl rysunków i szkiców. Była to wycieczka w krainę samej pracy twórczej, powstawania dzieła. Obecna wystawa to wspomniane 25 płócien z komputerowymi nadrukami szkiców stworzonych przez artystę, które interpretuje nakładając na nie plamy kolorów, naklejając papier. To tytułowe palimpsesty, nowe dzieła naniesione na już powstałe prace. Takie potraktowanie rysunków wygląda na rewitalizacje, może wydawać się odgrzewanie starych potraw, po czasie ani zjadliwych ani ciekawych. To co pokazują obrazy od razu rozbija takie przypuszczenia.

Patrząc na obrazy, można by zastanawiać się ile ich twórca ma lat, 25 – 30, skoro z jego prac bije taka świeżość i optymizm. Każdy z obrazów, choć utrzymany w podobnej konwencji, jest inną rozprawą z malarską formą. Tu pastel, tam kolaż, natłok inspiracji. Obraz „Ewa Pape I (8)” to moim zdaniem wycieczka w kierunku portretów Witkacego. Niepokojące oczy otacza niepokojąca feeria kolorów. Kolejne dzieła mogą być czytane jak rebusy z dziedziny sztuka, choć to najprostszy rodzaj interpretacji. Można zastanawiać się nad rolą tych portretów w twórczości artysty, można zastanawiać się nad refleksją Fangora nad sztuką. Głosem i spojrzeniem-oderwaniem od mainstreamu artystycznego świata. Ważne, że galerii można spokojnie zapomnieć o problemach z gatunku art.-aktualia. Nie musimy znać ostatnich wiadomości by podziwiać twórczość prezentowaną na wystawie.
„Rysunki przedstawiają przede wszystkim kobiety” , jak zauważył kurator wystawy Stefan Szydłowski, co więcej- główną z rysowanych kobiet jest żona artysty, Co mówi nam jeszcze więcej o samym malarzu. I rzeczywiście, patrząc na portrety możemy zobaczyć w nich autoportret samego malarza. W płótna można wpatrywać się godzinami i, jak powiedział mi kurator, można odnaleźć tam trochę Picassa, trochę Matisse’a- wielki bagaż malarstwa. Fangor perfekcyjnie posługuje się malarskim grypsem, gdzie czasem jedna kreska jest jak oko puszczone w kierunku jednego ze swoich mistrzów. A przy całym tym ładunku obrazy pozostają czystym Wojciechem Fangorem, który znowu zaskakuje.
No comments:
Post a Comment