Monday 9 May 2011

Królowa nowego popu jest tylko jedna

Na wernisażach szukajcie mojej osoby tam gdzie najwięcej fleszy, kamer i celebrytów, a na koncertach nie pod sceną, a na niej. Jestem kolekcjonerką swoich wpadek i wtop, mylącą nieustannie wszystkie twarze i nazwiska. Jestem wielbicielką popkultury, (…) jestem dodą polskiej sztuki najnowszej, królową nowego popu… czyli jednym słowem – macie przesrane! Tak na swoim blogu przedstawia się Ada Kaczmarczyk. O szczegółach swojej sytuacji rozmawia z Alkiem Hudzikiem



Jesteś królową nowego popu?

Oczywiście sama sobie ten tytuł nadałam, to znaczy tak w sekrecie podkręciłam go od Dody, a ona od Madonny, a tamta od Elvisa. Ale ja Dodę obserwuję, ona jest moją inspiracją. Czasem w nią wątpię, ale całokształt cenię.


A czym inspiruje cię Doda?

To proste! Wiele nas łączy. Medialnie się znamy, bo jak każdy kto obserwuje media, żyję z nią od kilku lat. Choćbym nie wiem jak bardzo starała bym się ją wykluczyć, ignorować, to jest to niemożliwe. To jest znak czasów. Jest w niej wiele tego co odnajduję w sobie: talent do robienia z życia sztuki jak w moich filmach z serii KRYZYS, efekciarskość jak w LANS-BANS , amerykańskość jak w AMERICAN GIRL, napady samouwielbienia, prostota formy… no i oczywiście wielka wiara w spełnianie marzeń i łączność ze wszechświatem. A poza tym te jej niektóre piosenki My way, czy Szansa wcale nie są takie durne.


Co trzeba robić żeby zostać królową?

Królową się zostaje, bo tak jest zapisane w gwiazdach! A co do obowiązków, to królowa ma jeden główny obowiązek: BYĆ! Można być albo boginią, albo królową. Bogini służy innym, królowa jest obsługiwana, a ja uwielbiam być obsługiwana. Choć szczerze mówiąc wyobrażałam to sobie inaczej, myślałam, że będę leżeć, a wszystko będzie samo przychodzić. Jednak to, że królowa jest obsługiwana, nie oznacza, że nic nie robi. Królowa służy ludziom, społeczeństwu. Królowe w przeszłości musiały często odmawiać sobie szczęścia w miłości dla zawierania ślubów z królami innych państw tylko po to by państwa zawierały sojusze – służba jak nic.


Czyli ty jako królowa służysz?

Ja czuję, że mam misję. Nie, ja mam MEGA WIELKĄ MISJĘ! Czuję to od dziecka. Nie powinno się takich przeczuć ignorować.

Gdy byłam młodsza miałam poczucie, że sztuka nie jest dla mnie. Że nigdy jej nie pojmę, że mój ptasi móżdżek nigdy nie zrozumie o co w tym kaman. Rodzina, środowisko uświadamiało mi, że jestem od tej sztuki bardzo daleko. Dodatkowo media, szkoła jeszcze bardziej tę odległość pogłębiały. Na intermedia dostałam się przez przypadek, myślałam, że będę robić reklamy. A tu, nawet nie wiesz jakie było moje zdziwienie! Mówiłam sobie „tylko nie zostań artystką, lubisz rysować – rób teledyski!”. Wiesz reklamy, agencje, duże pieniądze. Przeczytałam opis wydziału, a że byłam kompletnym głupkiem, to zupełnie na odwrót wszystko zrozumiałam. Na egzaminach szpanowałam filmami z koncertów moich kumpli metalowców, zeszytem z projektami wrzutów i jakoś się dostałam… Wpadłam jak śliwka w kompot. Na początku chciałam uciec kiedy dotarło do mnie gdzie ja wylądowałam. Szybko jednak zaczęłam bez większego wysiłku dostawać piątki, pochwały, zaproszenia do wystaw, o które nigdy nie prosiłam. Wyszło na jaw, że jestem wyjątkowo utalentowana… Z takich pieszczot chyba nikomu nie byłoby łatwo zrezygnować. Na czwartym roku stwierdziłam, że będę robić już tylko to co lubię.


A co z tą misją?

No właśnie mi się marzy żeby dać klucz do czerpania frajdy ze sztuki tym, którzy zakładają, że tego nigdy nie pojmą… czyli normalnym ludziom… masom. Sztuka to świetny wspomagacz do zrozumienia świata, dopalacz do nakręcania się odkrywczymi spostrzeżeniami, furtka do odmrażania wrażliwości, przemycania kreatywnych rozwiązań do każdej dziedziny naszego życia. Dla odbiorcy sztuka to świetna forma rozrywki, zamiast oglądać mecz, możemy równie dobrze pójść na wystawę i obserwować pojedynki lig, zamiast męczyć grę w scrabble to możemy porozwiązywać artystowskie rebusy. Tylko wiesz, często ta nasza sztuka jest nudna i cały ten gen smutku i narzekactwa przewijający się od lat dziewięćdziesiątych trochę udupia taki mój wymarzony park rozrywki.


A ty w tym miejscu proponujesz POP, to nim się interesujesz, skąd ta fascynacja?

Ja po prostu lepiej rozumiem pop, jest tam tyle uniwersalnych treści! Widziałeś nową Lady Gagę? Tam jest tyle komunikatów, które mnie dotykają, a przy okazji są uniwersalne. A czy to, że temat jest uniwersalny, jest zły, mniej ważny? Uważam nawet, że są bardziej społecznie zaangażowane, bo tak naprawdę to co wydaje się najbardziej oczywiste najbardziej w ludziach kuleje. W popie ważna jest ta technika konia trojańskiego, dyrektor jest syty, ludzie się śmieją i baunsują, a ty przy okazji przekazujesz ważne treści. A sztuka „wysoka” porusza obce mi rejony. Ja wierzę w pop. To tak jak z pracą Litania, najpierw był mój hedonizm, szczerość i prawda, obserwacja siebie, a to że całość okazała się krytycznym żartem, okazało się później. Nie chciałam być do końca prześmiewcza. Czasem się z czegoś chichoczę, nadużywam nawet symboliki „jockerskiej”, ale staram się na to uważać, bo zbyt zaawansowany „jockeryzm” zabija wrażliwość, mistyczność, wysusza oczy które chcą płakać ale się tego wstydzą. Wiem co mówię…


Siedzimy w barze przy Nowym Świecie, dużo tu ludzi. Nie boisz się, że jako królowa nowego polskiego popartu zostaniesz tu rozpoznana?

Wiesz, jestem przed oficjalnym, wielkim uderzeniem! W tym momencie jestem na chwile przed tym, kiedy człowiek staje się rozpoznawalnym na dużą skalę. Mogę jeszcze cieszyć się tym, że przemykam boczkiem na wernisażach, że nie doświadczam obcych spojrzeń na plecach czy kłopoczących aktów uwielbienia. Gdy już będę rozpoznawana nie tyle dla kręgów artystowskich, co dla szerokiego odbiorcy, a wszyscy uświadomią sobie, że jestem królową, to odwrotu nie będzie. To jeden z tych ostatnich momentów kiedy mogę celebrować spokój nierozpoznawalności.

Ale czy pop jest rozumiany?

No właśnie nie. Pop jest bardzo ignorowany, przez swoją prostą formę. W teledyskach jest tyle ukrytych treści, a nikt się nad tym nie zastanawia, nad tym co śpiewają, jak tańczą i co dokładnie pokazują. Ludzie to traktują ot tak, żeby było fajne. A „bardziej ogarnięci” ludzie, też nie rozumieją, bo z góry zakładają, że pop jest głupi i nic nie wnosi. I tak wytwarza się jakaś nisza, bo jedni są za głupi, a drudzy są za mądrzy. Lady Gaga, Rihanna, Britney Spears – to na pierwszy rzut oka seks, wszystko ok, ale jest podwójne dno, zawarte w symbolice teledysków, a pop to przede wszystkim teledyski.


Wierzysz, że te klipy są symboliczne?

Oczywiście, pop nie może istnieć bez teledysku, to do niego pisze się piosenki. Wiadomo „video kills the radio stars”. Rihanna śpiewa w nowej piosence, że bicze i pejcze ją ekscytują, i już każdy dopowiada sobie jej latexowe igraszki w łóżku. A wystarczy zobaczyć teledysk, żeby zrozumieć, że chodzi o prasę, komentarze, pejcze i bicze od krytyki do których gwiazda się dystansuje. Britney Spears śpiewa „Gdybym dziś powiedziała, że chcę twojego ciała teraz, czy miał byś mi to za złe?”. I zamiast mizdrzenia się do jakiegoś typka na dyskotece, walczy ze swoim sobowtórem. Lady Gaga tworzy nową rasę, której perfekcja tkwi w braku perfekcji i w międzyczasie w przebraniu ucieleśnienia zła strzela z karabinu odgłosami dzwonów kościelnych. Gwiazdy dziś to największe wyrocznie, one wszystko pierwsze przerabiają i przepowiadają. I właśnie to z nimi mnie łączy – zawsze wszystko wyprzedzam.


Swoje prace prezentujesz na blogu. Dlaczego?

To jest wygodne. Jeśli chcę coś pokazać, to wrzucam to na bloga i to jest. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to nie muszę mu wysyłać portfolio, biegać na pocztę, w sumie nie muszę nawet czasem biegać do galerii, mniej się zmacham jak wystawię co nieco online. Poza tym nie mogę mieć co chwila aż tylu wystaw, strasznie by wtedy cierpiał mój budżet, bo zawsze na moich otwarciach stawiam wszystkim darmowe kebaby i piwo. Kiedy broniłam dyplomu BLOG w Bistro Roti w Poznaniu, to były nawet frytki i zapiekanki.


Ale na blogu są tylko trailery?

Może nie tyle trailery co fragmenty, które urywają się w odpowiednim momencie. A po tym cięciu dzieją się TAAKIE RZECZY, że głowa mała! Ale to już do zobaczenia w galeriach, itp!


A filmy są o czym?

Te filmy są przede wszystkim o mnie. Kiedyś myślałam, że ja to ostatni obiekt do eksploatacji we własnej twórczości, ale się okazało, że jest wręcz przeciwnie. Ja jestem, wiesz, chodzącą sztuką! Więc jak tu nie robić wideo. Przyciągam tak dziwne zdarzenia, że sama się zastanawiam, że może ja żyję jednak w teledysku, tylko tego nie zauważam. Często wymyślam sobie jakiś kreskówkowy motyw w głowie i potem prowokuję w rzeczywistości taką sytuację przed kamerą (albo i nie przed kamerą). Czasami jest z tego po prostu niezły fun, a czasami okazuje się, że ląduję naprawdę z głową uwięzioną w dziupli (Dziupla) albo zakneblowana na torach kolejowych z kolegą, który zamiast mi pomóc kiedy jedzie pociąg dostaje kompulsywnego napadu śmiechu (Tory). Nie raz miałam śmierć w oczach podczas kręcenia ujęć choć w momencie projektowania kadru w głowie, raczej nigdy nie wpadało mi na myśl, że tak durny żart może się urzeczywistnić w 100% . To tak samo jak dzieciaki oglądające wyczyny kolesi z Jackass, które powtarzają wyczyny swoich idoli później w realu. A ja jak byłam nastolatką, to bardzo dużo jackassa oglądałam właśnie.


Te blogowe wideo przypominają hity z youtuba? Obserwujesz czasem tę stronę?

Kiedyś oglądałam tego mnóstwo, ale same najgorsze, kompletnie głupie. Koleś biegnie chce zrobić trik i się wywala. Nic z tych ustawianych scenek w stylu śmiechu warte, po prostu czysta esencja głupoty. Uwielbiam laski, które mówią o kosmetykach, z taką dziwną manierą językową, że wymawiają takie „SZ” i „CZ: wyraźnie, cenię slajdszoły ekscentrycznych tipsów na każdy dzień tygodnia, czy kręcenie tyłkiem w stylu „milkshake”. Czasem się denerwuję, że mają aż tak wielką oglądalność, ale mam też przebłyski wielkiej wiary w youtuba, kiedy widzę, że dobro i miłość też się przez te sito jakoś przedostaje, jak w tym filmie o reanimującym kocie.


Filmiki inspirują?

Trochę, ale nie tak jak teledyski, moje filmy kreują sytuacje teledysku. Kolorują tę rzeczywistość. A może właśnie ona już jest zbyt kolorowa. Heh… Eeee, nie wiem w sumie. No widzisz, chyba sama jestem idealnym znakiem czasów, skoro zaciera mi się granica tego co za szklanym ekranem, a tego co dzieje się naprawdę.


W teledyskach śpiewają. Ty też śpiewasz?

Uczę się. Ja ogólnie lubię być na scenie, mogłabym grać na jakimś kibordzie, ale mnie interesuje coś innego – zjeżdżanie na linie, jak Doda w ognistej kuli. No i wtedy pozostaje śpiewać, bo co, żarty będę opowiadać po takim wejściu? To jest moja ukochana efekciarska forma ekspresji. A moje piosenki będą właśnie popowe! Istne hity! Mój sztab haruje na maksymalnych obrotach. Cyrograf z diabłem podpisany. Nie ma już odwrotu.


Należysz także do kolektywu Virgin Deluxe, opowiedz coś o nim.

Projekt powstał po to żeby się wylaszczyć. Ale o to musisz się pytać Alexis Anorexis, a nie mnie. To ona tam występuje.



BIO

Ada Karczmarczyk (ur. 1985) – absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na Wydziale Komunikacji Multimedialnej. Laureatka konkursów artystycznych: „Kanonu Twórców” i „Doliny Kreatywnej” . Uczestniczka międzynarodowych i krajowych wystaw m.in. Errased Walls w berlińskim Freies Museum (2009), Night Shots Platform Gallery w fińskiej Vaasa (2009), „Art must be beautiful” w poznańskim Starym Browarze (2008),„Girl Power!” w białostockiej Galerii Arsenał (2010), Letni Nieletni w Narodowej Galerii Sztuki Zachęta (2010) czy Samsung Art Master w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie (2010). Należy do duetu artystycznego Virgins Deluxe Edition jako Alexis Anorexis, grupy teatralnej Dramaticko Grouppe i formacji Superfluke. W 2010 była na rezydencji artystycznej w Nowym Jorku. Obecnie pracuje i mieszka w Warszawie.

http://adakarczmarczyk.com

http://adakarczmarczyk.blogspot.com


No comments:

Post a Comment