Tuesday 15 February 2011

Kapuściński za obiektywem

Nie umiem jednocześnie zbierać materiału do relacji prasowej czy reportażu i fotografować, nie umiem być w tej samej chwili reporterem i fotoreporterem”: pisał o swojej podwójnej dziennikarskiej doli Ryszard Kapuściński. Pozostające w cieniu pisarstwa fotografowanie jest jednak od paru lat obiektem większego zainteresowania, doczekało się już kilku wystaw, w tym ostatniej Z „imperium” fotografie, przygotowanej przez warszawską Zachętę.

Fotografie z lat 1989-91 powstawały w tym samym czasie kiedy druga i najobszerniejsza część książki Imperium czyli Z lotu ptaka. Obraz rozpadającego się mocarstwa sowieckiego w fotografiach ukazany jest jak codzienność. Szarość, szeroki kadr i tłumy ludzi a nie dramatyczne zbliżenia czy spust migawki w dramatycznym momencie. Każda z 50 fotografii zebranych w dwóch salach jest czarno-biała, żadna nie została przez fotografa podpisana. Role się odwracają, teraz to Kapuściński daje nam obraz, a my dopowiadamy sobie historię.

Realia rozpadającego się związku radzieckiego zdradza już pierwsza fotografia. Na pomniku Michaiła Kalinina w Petersburgu rozmazane białą farbą napisy WASP i IRON MAIDEN, symbole zgnilizny kultury zachodu. Dalej opór wobec władzy przedstawiony jest już jako forma zbiorowego sprzeciwu. 3 horyzontalne fotografie pokazują tłumy strajkujących Moskwiczan. Nie brak też porterów, których nie charakteryzuje jednak dramatyczny kontrast „reuterowskich” kadrów. Zwykłe życie, można by skwitować wizerunki azerskich robotników. Dobrze wypada zestawienie fotografowanych przez Kapuścińskiego cmentarzy. Nagrobek muzułmański w Azerbejdżanie, grobowce chrześcijańskie i prawosławne w Rosji, wieją tą samą pustką, opuszczone bez względu na religie.

Sentymentalny ładunek fotografii reportera ujawnia się najbardziej na zdjęciach z jego rodzinnego miasta Pińska. Równina, przecięta drogą, którą znaczy drogowskaz PIŃSK. Dalej zdjęcie fasady jednego z domów. Nieco banalne i estetyzujące zdjęcia, ale trudno o inny stosunek do ojczyzny widzianej pierwszy raz po 40 latach.

Skoro nie przeczytamy już nowej książki Kapuścińskiego, to możemy przynajmniej pooglądać jego fotografie i niech niegasnąca sława trwa - można wnioskować, rozmyślając nad wystawą. Mnie jednak przy dystansie do pisarskiej twórczości reportera te fotografie intrygują. W swojej półprofesjonalności, stanowią inną jakość fotoreportażu od tej którą przesiąkamy czytając gazety. Ponadto nie jest to wystawowa superprodukcja Zachęty, ot dwie sale i kolejny reportaż Kapuścińskiego.


Tekst ukazał się w Dziennik Gazeta Prawna

No comments:

Post a Comment