Tuesday 22 June 2010

Złoto głupich, Insa i Inkie w Warszawie


Wzmożone zagęszczenie białych koszulek i kolorowych butów na skrzyżowaniu Chmielnej i Szpitalnej zwiastuje aferę. Przechodzący niepewnie zerkają na szturmujących drzwi sklepu Nike Sportsewar, jakaś pani wtrąca: „znowu wyprzedaż”. Jakby na złość pani, tym razem nie wyprzedawano, chyba że towarzyszące wystawie INSY i INKIEGO ceny dzieł traktować jak wyprzedaż ich prywatnych kolekcji. Klasa tego co pokazali nie wskazuje jednak, że to wyprzedaż niesprzedanych ostatków.

Uważni obserwatorzy Secret Wars mogli już spotkać pana INKIE kilka miesięcy temu, gdy chłopcy z Warszawy podejmowali Glasgow. To co pokazał tym razem, różni się znacznie od szybkiego flamastrowego Freestyle serwowanego jakiś czas temu w wojnie na mazaki. Prace ordynarnie ociekały złotem, momentami były jak przerysowane teledyski 50centa. Na bogato, ale nie trzeba odwoływać się do tytułu wystawy „Fools' gold”, żeby odczuć kpiarską zadrę obrazów INKIEgo. Inne prace przypominały secesyjne witraże, oczywiście na złoto i z Indiankami, zamiast rudowłosych Wenus. Całkiem ciekawym zjawiskiem wydaje mi się transformacja ornamentu. Miks jak najbardziej użytkowych motywów art deco i elementów Mangi, czy Disneyowskich kreskówek to interesująca propozycja, kto wie może doczekamy się ornamentu „bling-bling”.

INSA, równie barwna postać wyspiarskiego streetu, którego prace można było zobaczyć na londyńskich murach i w równie londyńskiej Tate Modern. INSA znany jest też z romansu z firmą NIKE, dla której projektował T-Shirty i wzory do limitowanych serii butów. Artysta, który chyba jeszcze bardziej od farby w puszce lubi kobiece wdzięki, często wrzuca na ściany mocno fetyszyzowane obrazki nagich pań. I tym razem dwa wielkie murale pokryły ściany sklepu. I jak to INSA ma w zwyczaju nie była to nagość bezpośrednia a ubrana w przezroczysty schemat ciuchów, których istnienie wyznacza sam kontur. Inne prace to zdjęcia skompo odzianych latynosek za domalowanymi na szybie kratami, oczywiście kraty te tworzy gruby „golden”. Wszystko to jak z piosenki Felixa Da Housecat „The fame, the vanity, the glitz” bo tyle w tym Fame, że nie sposób odgonić myśli o ironicznej refleksji, która zaczyna prowadzić w całkiem anty-konsumpcyjne rejony. Śmieszył mnie tylko fakt, że takie kpiarskie zapędy połączone są z prezentacją nowych ciuchów, które wraz z INSĄ przyjechały na handel. No ale zarabiać trzeba, a sklep nawet jako tymczasowa galeria wciąż służy do sprzedawania.

Złoto głupców, tłumacząc tytuł wystawy to zabawny pastiż potrzeby wystawności, która jakoś silnie związała się z chociażby hip-hopową subkulturą, chociaż artyści nie strzelają w sam hip hop, ale krytykują samą strukturę ogólnego zjawiska. INSA i INKIE stoją gdzieś między ulicą a galerią, a może o krok wyżej, kpiąc sobie z reguł i z jednej i z drugiej. Te dwie gwiazdy pokroju Banksego spotkały się i narobiły niezłego szumu, a wszystko to w małym sklepie w centrum Warszawy.

1 comment: