Saturday 9 October 2010

Kolonialny dyskurs - otwarcie galerii Kolonie.



Rachunek krytycznego sumienia Kuby Banasiaka, nie tyle podsumowywał poczynania Kuby pismaka, co otwierał oficjalnie nowy rozdział w kulturalnej karierze Krytykanta. Co zapowiedziane na piśmie, ziścić miało się końcem września w galerii Kolonie. Lokal w samym centrum, sztuka jeszcze bliżej niż Zagłębie Artystyczne Hoża.

Niby tak blisko i prosto, ale lokal nie dość że za bramą w głębi kamienicy, całkowicie niewidoczny, to jeszcze na wernisaż pierwszej wystawy wchodziło się przez okno. Nie było łatwo, no ale przecież to kolonia, a kto nie miał problemów z koloniami...no przynajmniej na wejściu.

Galeria Kolonie nie zaskoczyła tylko trudnym początkiem. Jak się otwiera galerię, to pokazuje się to, co się wcześniej trzymało na strychu, za piecem, ewentualnie ściąga się ze ścian to co zdobiło salon. W tym przypadku otwarcie obyło się bez pokazu tego co mamy, lub tego co chcemy mieć. W zamian za to, galeria pokazała jaka chce być. Nie tyle inna co nie ramowa. Zaczęło się od Pawła Sysiaka.

4 wernisaże, tydzień w tydzień, to kuratorska idea która chyba najlepiej zwiąże widza z galerią. W końcu, żeby zrozumieć całość trzeba się ruszyć i czterokrotnie przespacerować do galerii. 4 odsłony działań jednego artysty, a wszystko otwiera jego performance. Paweł Sysiak broni sztuki, w którą wierzy z całego serca.

W galerii pusto, biało. W sportowym stroju stoi artysta i rozpościera ręce szeroko, tak jakby właśnie bronił w najtrudniejszej sytuacji dla rzeczonego bramkarza, czyli rzutu karnego. Nienaturalnie wydłużone ręce są wprost proporcjonalne chyba tylko do mocno wyeksponowanego penisa, który wyraźnie wypacza sportowe obcisłe spodnie. No ale wiadomo, sportowcy są przecież tacy męscy. Bramkarz sztuki wytrwale broni, ale przy okazji ze specjalnego zainstalowanego na torsie stelaża, nagrywa patrzących i robi im zdjęcia. Wszystko uzupełnia szczere zwierzenie artysty, który zawsze chciał być jak Wilhelm i Paweł.

Wszystko trwa kilkanaście minut, po czym zapętlone nagrania powtarzają te same teksty. Chyba nie wszyscy to zrozumieli, niektórzy byli w stanie oglądać rundka po rundce kilkanaście razy ten sam performance. Chociaż pomysł z powtarzaniem tego performance wydaje się być bardzo pro widzowski i już nikt nie mógł narzekać, że nie dotarł na czas.


Performance w obronie sztuki? Po trochu, na pewno bez pompowania w poważny ton, bo „z całego serca wierzę”, brzmi już tak wzniośle, że aż niewiarygodnie. Z drugiej strony bez omijania poważnego tematu (być może tematu którym właściwie każda galeria powinna się zająć) a mianowicie wiary w sztukę. Jaką sztukę? Jak to zwykle bywa tę, która jest subiektywnym wyborem właścicieli. No ale ja wierzę w sztukę, w którą chyba wierzy Banasiak, bo jeśli nie w Normana Leto, Tymka Borowskiego, czy Pawła Sysiaka i im podobnych, to w kogo?

Krytyka dla Krytykanta się skończyła, trzeba było zrobić coś co może odświeżyć, dodać energii dyskusji o sztuce. Czy taką szansę da galeria, której o mainstremowość będzie trudniej niż tekstom na bądź co bądź poczytnym Obiegu? Zobaczymy, może ta zmiana i przejście w krytykę pisaną przez własną instytucje, stanie się nowym nośnikiem promocji sztuki, na którym przy okazji zarobić można nie najgorzej. Kolonialny dyskurs rozpoczyna się na nowo.

1 comment: