Tuesday 4 May 2010

Ideozy vs Rewolucja

Kwietniowa odsłona wystaw Ideozy o wzniosłym tytule „Niech płonie ogień wolności” włączona została w jednodniowy maraton, który rozpoczął wykład profesora Turowskiego w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Prelekcja dotyczyła między innymi relacji między sztuką a polityką. Oczywiście, nie sposób w kilku słowach streścić tego czego dotyczy wykład, który jak wiedzą uczestnicy cyklu staje się wielką siatką skojarzeń, relacji, powiązań międzykulturowych, które tworzy Andrzej Turowski. Jak zwykle, wystawa miała stać się kuratorską odpowiedzią, kontynuacją myśli przedstawionych wcześniej.
Zasadniczą osią zajęć stały się trzy wybrane momenty krytyczne w rewolucyjnej historii XX wieku, na które reagowali artyści. Co więcej, miały to być cezury które wykazywały relacje między Polską a światem. Przedstawiono zatem rok 1956, 1968 i 1989. Daty te stały się pretekstem dla prezentacji różnych oblicz rewolucji i reakcji artystycznej, zarówno w Polsce jak w Europie Zachodniej. Przytoczony został Andre Bretona, który w 1959 roku zniechęcony sytuacją artystyczną Francji skierował odezwę do „polskich przyjaciół surrealistów” . Kolejnym artystą-rewolucjonistą wziętym na tapetę jest Joseph Beuys i jego projekt Transport dla Polski z 1981 roku. Kuratorzy do tego grona dołączyli jeszcze film Wilhelma Sasnala z 2006 roku, pokazujący zamieszki w Paryżu.



Tym razem przeniesienie wykładu na kuratorski projekt było do bólu bezpośrednie. Przedstawienie trzech inicjatyw, z których dwie nie wiążą się właściwie z artystycznymi artefaktami, sprawiły, że wystawa obyła się bez dzieł.. Fragment gazety, w której zamieszczono tekst Beuysa, przedruk odezwy Bretona, film Wilhelma Sasnala i jakby dla udobruchania widzów wieszak z torbami, które każdy mógł zabrać. Nie było wiele do oglądania, nie było też ciekawej ingerencji w strukturę galerii. Mocno konceptualny projekt, nie zdał moim zdaniem kuratorskiego egzaminu Minimalizm nie zaciekawił, a raczej stał się wyznacznikiem bezsilności w zmierzeniu z tematem. Może taki był plan i wcale nie chodziło o wystawę, w której kompilujemy dzieła.



„Wystawa budzi ducha rewolucji” w pierwszych słowach zaanonsował wystawę Piotr Słodkowski, jeden z dwójki kuratorów. W tym momencie na twarzach niektórych zagościł uśmiech . Niestety, wymownie milczący film Wilhelma Sasnala, fragment napompowanego chwytliwymi sloganami tekstu, nie budzi we mnie rewolucyjnego ducha. Niestety, nie wiem po co miałby budzić tego rewolucyjnego ducha i w kim miałby budzić. Miła atmosfera, piwo zamiast wina, prowokowały raczej sympatyczne spotkanie w gronie znajomych i luźne rozmowy, niż potrzebę dyskusji o rewolucji. Oczywiście sami kuratorzy zaznaczyli, że rewolucja to utopia a wystawa to hołd dla głosu o wolność i sprawiedliwość. Z tym zgadzam się w pełni. Jednak sama wystawa zawieszona jest gdzieś między „rewolucja jako utopia” i „potrzeba nam rewolucji”. Dla mnie takie położenie jest niestrawne. Na niewielkiej powierzchni , za pomocą trzech elementów próbowano zderzyć dwie perspektywy, rewolucyjnego zaangażowania i krytyki tej idei. Ja się w tej sytuacji nie odnalazłem. Duch rewolucji takoż we mnie nie zapłonął. Ale czy taka rewolucja jest nam potrzebna? I czy w takich warunkach jest możliwa? W cieplarnianych warunkach miłej sali, wśród zadowolonych osób to chyba nie realne. Ale to plus, tej wystawy, która wywołuje dyskusje o samym sensie i potrzebie rewolucji

3 comments:

  1. zazdrość i reakcyjny ton przebija z waszych wypowiedzi towarzyszu Hudzik! ogień to ogień więc palmy się i płońmy na stosach rewolucji! bo cóż nam innego pozostanie?! mdły neoliberalny relaks?!

    ReplyDelete
  2. Aleksander Hudzik5 May 2010 at 09:39

    Hehe, zdajesię.
    Ja odczuwam ironii

    ReplyDelete
  3. co za grafomaństwo!

    ReplyDelete