Zasadniczą osią zajęć stały się trzy wybrane momenty krytyczne w rewolucyjnej historii XX wieku, na które reagowali artyści. Co więcej, miały to być cezury które wykazywały relacje między Polską a światem. Przedstawiono zatem rok 1956, 1968 i 1989. Daty te stały się pretekstem dla prezentacji różnych oblicz rewolucji i reakcji artystycznej, zarówno w Polsce jak w Europie Zachodniej. Przytoczony został Andre Bretona, który w 1959 roku zniechęcony sytuacją artystyczną Francji skierował odezwę do „polskich przyjaciół surrealistów” . Kolejnym artystą-rewolucjonistą wziętym na tapetę jest Joseph Beuys i jego projekt Transport dla Polski z 1981 roku. Kuratorzy do tego grona dołączyli jeszcze film Wilhelma Sasnala z 2006 roku, pokazujący zamieszki w Paryżu.
Tym razem przeniesienie wykładu na kuratorski projekt było do bólu bezpośrednie. Przedstawienie trzech inicjatyw, z których dwie nie wiążą się właściwie z artystycznymi artefaktami, sprawiły, że wystawa obyła się bez dzieł.. Fragment gazety, w której zamieszczono tekst Beuysa, przedruk odezwy Bretona, film Wilhelma Sasnala i jakby dla udobruchania widzów wieszak z torbami, które każdy mógł zabrać. Nie było wiele do oglądania, nie było też ciekawej ingerencji w strukturę galerii. Mocno konceptualny projekt, nie zdał moim zdaniem kuratorskiego egzaminu Minimalizm nie zaciekawił, a raczej stał się wyznacznikiem bezsilności w zmierzeniu z tematem. Może taki był plan i wcale nie chodziło o wystawę, w której kompilujemy dzieła.
„Wystawa budzi ducha rewolucji” w pierwszych słowach zaanonsował wystawę Piotr Słodkowski, jeden z dwójki kuratorów. W tym momencie na twarzach niektórych zagościł uśmiech . Niestety, wymownie milczący film Wilhelma Sasnala, fragment napompowanego chwytliwymi sloganami tekstu, nie budzi we mnie rewolucyjnego ducha. Niestety, nie wiem po co miałby budzić tego rewolucyjnego ducha i w kim miałby budzić. Miła atmosfera, piwo zamiast wina, prowokowały raczej sympatyczne spotkanie w gronie znajomych i luźne rozmowy, niż potrzebę dyskusji o rewolucji. Oczywiście sami kuratorzy zaznaczyli, że rewolucja to utopia a wystawa to hołd dla głosu o wolność i sprawiedliwość. Z tym zgadzam się w pełni. Jednak sama wystawa zawieszona jest gdzieś między „rewolucja jako utopia” i „potrzeba nam rewolucji”. Dla mnie takie położenie jest niestrawne. Na niewielkiej powierzchni , za pomocą trzech elementów próbowano zderzyć dwie perspektywy, rewolucyjnego zaangażowania i krytyki tej idei. Ja się w tej sytuacji nie odnalazłem. Duch rewolucji takoż we mnie nie zapłonął. Ale czy taka rewolucja jest nam potrzebna? I czy w takich warunkach jest możliwa? W cieplarnianych warunkach miłej sali, wśród zadowolonych osób to chyba nie realne. Ale to plus, tej wystawy, która wywołuje dyskusje o samym sensie i potrzebie rewolucji
zazdrość i reakcyjny ton przebija z waszych wypowiedzi towarzyszu Hudzik! ogień to ogień więc palmy się i płońmy na stosach rewolucji! bo cóż nam innego pozostanie?! mdły neoliberalny relaks?!
ReplyDeleteHehe, zdajesię.
ReplyDeleteJa odczuwam ironii
co za grafomaństwo!
ReplyDelete